Typ tekstu: Książka
Autor: Kowalewski Włodzimierz
Tytuł: Powrót do Breitenheide
Rok wydania: 1998
Rok powstania: 1997
poranek. Chabot poznał muzykę, był to koncert Sibeliusa.
Patrzył na czubki sosen tknięte czerwienią, na spokojną taflę jeziora. "Teraz wiem, skąd się wziął pruski błękit" - przyszło mu do głowy, gdy porównywał wodę i wieczorne niebo.

Bernardette i Huber, nie zauważeni, oddalili się boczną ścieżką, dochodząc do miejsca, gdzie zza rozrośniętych krzewów nie było prawie słychać wiolonczeli i skrzypiec.
- Pani musi być ze mną, Étincelle.
- Chyba pan oszalał. Jak pan to sobie wyobraża? W ogóle mnie pan nawet nie pyta o zdanie i wrzeszczy jak feldfebel.
- Ani słowa więcej! Nie jestem sentymentalnym młodzieniaszkiem i nie będę pani ględził banałów o uczuciach. Proszę
poranek. Chabot poznał muzykę, był to koncert Sibeliusa.<br>Patrzył na czubki sosen tknięte czerwienią, na spokojną taflę jeziora. "Teraz wiem, skąd się wziął pruski błękit" - przyszło mu do głowy, gdy porównywał wodę i wieczorne niebo.<br><br>Bernardette i Huber, nie zauważeni, oddalili się boczną ścieżką, dochodząc do miejsca, gdzie zza rozrośniętych krzewów nie było prawie słychać wiolonczeli i skrzypiec.<br>- Pani musi być ze mną, Étincelle.<br>- Chyba pan oszalał. Jak pan to sobie wyobraża? W ogóle mnie pan nawet nie pyta o zdanie i wrzeszczy jak feldfebel.<br>- Ani słowa więcej! Nie jestem sentymentalnym młodzieniaszkiem i nie będę pani ględził banałów o uczuciach. Proszę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego