samej siebie. W czasach, które nadchodziły, obawiała się tej innej kobiety, dotychczas nieznanej i nieprzeczuwanej, w którą przeobrażała się tej ostatniej wrześniowej nocy.<br>Czy będę mogła tańczyć? Co będę robić? Co dalej? Przez bezsenność, przez gęsty strumień myśli, goryczy, niepewności, przez wątpliwości i przeczucia przedarł się nagle jakiś głos, cichy krzyk, jęk. To on, niechciany chłopiec, dzieciak, który przyszedł na świat przez przypadek.<br>Ogarnęło ją przerażenie, bo przecież tego chłopca właściwie miało nie być. Gdyby ów znajomy lekarz, który poprzednio dwukrotnie jej pomagał, nie dostał ataku serca, nie czułaby tego oddechu i krzyku przez sen.<br>Więc tak mało trzeba, żeby zabić