Nie wiem. Widocznie wyłączyli.<br>- Jakieś ślady walki?<br>- Nie, nic. Maszyny stoją, wszystkie całe, nie uszkodzone, a oni leżą, siedzą, można nimi potrząsać... Co? Co tam?!<br>Rohana dobiegł niewyraźny odgłos, przerywany przeciągłym skomleniem. Zacisnął szczęki, ale nie mógł opanować mdlącego uczucia, które kurczyło mu wnętrzności.<br>- Mocne nieba, to Gralew! - rozległ się krzyk Gaarba. - Gralew! Człowieku! Nie poznajesz mnie?! - Jego oddech, powiększony, wypełnił nagle całą kabinę. - On też... - wydyszał. Milczał chwilę, jakby zbierał siły. - Rohan... nie wiem, czy sami damy radę... Trzeba ich wszystkich stąd zabrać. Niech pan przyśle więcej ludzi.<br>- Natychmiast.<br>Po godzinie koszmarny pochód zatrzymał się pod metalowym kadłubem <orig>superkoptera</>. Z