Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Detektyw
Nr: 2 (150)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
Przestali przyjeżdżać, Antoniemu wyschło w portfelu i w gardle. Ale pił dalej, bo musiał. Tyle, że bankiety wydawał rzadziej i z reguły kończyły się awanturą, bo Janina resztką instynktu samozachowawczego broniła się przed wyprzedażą majątku na wódkę. Zaglądał do nich coraz gorszy element.
Przez jakiś czas sąsiedzi reagowali na przeraźliwe krzyki Janiny, potem zobojętnieli. Ile razy można przejmować się wołaniem o ratunek, kiedy to tylko pijacki rytuał? Toteż kiedy Bolesław K. w nocy z soboty na niedzielę przejeżdżał tamtędy rowerem i usłyszał, jak Janka wydziera się: "Puść mnie, zostaw!" - tylko odwrócił głowę w drugą stronę i mocniej nacisnął na pedały.
- I
Przestali przyjeżdżać, Antoniemu wyschło w portfelu i w gardle. Ale pił dalej, bo musiał. Tyle, że bankiety wydawał rzadziej i z reguły kończyły się awanturą, bo Janina resztką instynktu samozachowawczego broniła się przed wyprzedażą majątku na wódkę. Zaglądał do nich coraz gorszy element.<br>Przez jakiś czas sąsiedzi reagowali na przeraźliwe krzyki Janiny, potem zobojętnieli. Ile razy można przejmować się wołaniem o ratunek, kiedy to tylko pijacki rytuał? Toteż kiedy Bolesław K. w nocy z soboty na niedzielę przejeżdżał tamtędy rowerem i usłyszał, jak Janka wydziera się: &lt;q&gt;"Puść mnie, zostaw!"&lt;/&gt; - tylko odwrócił głowę w drugą stronę i mocniej nacisnął na pedały.<br>&lt;q&gt;- I
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego