wszyscy śpią, w tym ja, znękana ofiara głupich wydarzeń, typ wyciąga z kieszeni wytrych, bezszelestnie otwiera moje drzwi, wślizguje się do pokoju, na palcach skrada się w kierunku łóżka, ja furt śpię, chrypiąc bronchitem, typ wyciąga z drugiej kieszeni narzędzie zbrodni...<br>Dziw, że nie zerwałam się z miejsca z histerycznym krzykiem. Czułam, jak serce bije mi w gardle, i mgliście pomyślałam, że ostatnio zrobiłam się chyba trochę nerwowa. Wyobraźnia zatrzymała się w rozpędzie zapewne na skutek niezdecydowania, jakiego narzędzia należy użyć do usunięcia mnie z tego padołu. Oglądany oczyma duszy obraz jednakże wystarczył. Zrezygnowałam z ochrony osobistej.<br>Mogłam jeszcze plunąć na