tak jakby noc sierpniowa<br>zaszumiała wśród listowia,<br>a ty przodem postępujesz.<br><br>A za tobą cienie ptasie,<br>szczygieł, gil i inne ptaki.<br>Świecisz światłem wielorakim<br>od sierpniowej nocy jaśniej.<br><br>Bo ty jesteś ornamentem<br>w gmachu nocy, jej księżycem.<br>Przesypujesz światła w ręku<br>z namaszczeniem, jak pszenicę.<br><br>U twych ramion płaszcz <orig>powisa</><br>krzykliwy, z leśnego ptactwa,<br>długi przez cały korytarz,<br>przez podwórze, aż gdzie gwiazda<br><br>Venus. A tyś lot i górność<br>chmur, blask wody i kamienia.<br>Chciałbym oczu twoich chmurność<br>ocalić od zapomnienia.<br><br>II<br><br>Pochylony nad mym stołem<br>we wschodzącej zorzy łunie<br>ręce twoje opisuję,<br>serce twoje opisuję;<br><br>smak twych ust jak morwa