dwa palce, odsunął zasłonę, sypnęło kurzem, kurz nieomal parzył. Na tle wybłyszczonego mrozem nieba drzewa czerniały w strzępiastych kleksach. Pora do łóżka. Róża jeszcze nie spała. Może się obudziła. Miała ciężkie, chore powieki i przetłuszczoną cerę, leżała z rękoma skrzyżowanymi na wiotkiej piersi. Dopalała się świeca. Przy świecy książka, z książki wypływała czerwona wstążeczka, zakładka. Postał nad nią, zanim do końca otworzyła oczy.<br>- Ty też nie śpisz? Pisałeś? - cicho zapytała.<br>- Nie, myślałem, nie napisałem ani słowa, źródło wysycha. <br>- Musisz pisać. Taka dzisiaj cicha noc, trzeba korzystać.<br>- Próbowałem, nie szło mi - skłamał, wiedział, że oboje potrzebują tego kłamstwa.<br>- Usiądź przy mnie na