Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
ma wyglądać moja dusza... - pomyślałem. - Może i racja... Do ojca nie napisałem, przywiozłem ze sobą książki, których nie czytam... Wyjąłem z walizki tom Turgieniewa, położyłem się do łóżka i nakryłem się prześcieradłem. Ale po pewnym czasie stwierdziłem, że nie rozumiem tego, co czytam. Myślami byłem gdzie indziej. Zamknąłem książkę.

Smuga księżycowa musnęła framugę okna. Do pokoju wdzierał się odurzający zapach tytoniu.

Jutro muszę wyjechać - myślałem. - Ale do jutra jeszcze daleko. Kazia przyjdzie za chwilę powiedzieć mi dobranoc. Kazia moja najmilsza... Kazia...

Poczułem przyśpieszone bicie serca, krew tętniła mi w skroniach. Mijały długie minuty tęsknoty niepokoju, oczekiwania... Ale Kazia nie przychodziła. Wyjrzałem
ma wyglądać moja dusza... - pomyślałem. - Może i racja... Do ojca nie napisałem, przywiozłem ze sobą książki, których nie czytam... Wyjąłem z walizki tom Turgieniewa, położyłem się do łóżka i nakryłem się prześcieradłem. Ale po pewnym czasie stwierdziłem, że nie rozumiem tego, co czytam. Myślami byłem gdzie indziej. Zamknąłem książkę.<br><br>Smuga księżycowa musnęła framugę okna. Do pokoju wdzierał się odurzający zapach tytoniu.<br><br>Jutro muszę wyjechać - myślałem. - Ale do jutra jeszcze daleko. Kazia przyjdzie za chwilę powiedzieć mi dobranoc. Kazia moja najmilsza... Kazia...<br><br>Poczułem przyśpieszone bicie serca, krew tętniła mi w skroniach. Mijały długie minuty tęsknoty niepokoju, oczekiwania... Ale Kazia nie przychodziła. Wyjrzałem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego