Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
za siebie, ku rufie, i zobaczyłem wyżej, na zwojach lin, tych dwoje: panią redaktor Jiinę-Georginię-Dalię i pana profesora Henryka, zanurzających się w mgłę jak w puchowe łoże, położyli się tam niby wśród dobrze natrząśniętych poduch i nim przykryła ich aż po szyje pękata mleczna pierzyna, zdążyłem jeszcze ujrzeć kształtną postać, ciężkie pełne piersi, ustępujący miękko wypukły brzuch, doskonałe w swojej krągłości biodra i pulchne uda,
i wkrótce zniknęli: biel pochłonęła biel i pozostał tylko ruch i głos, ale i one pogrążały się niespiesznie w ubijanej ich ciałami śnieżnej pianie,
ale okazało się to tak natarczywe, że mimo woli, czując
za siebie, ku rufie, i zobaczyłem wyżej, na zwojach lin, tych dwoje: panią redaktor Jiinę-Georginię-Dalię i pana profesora Henryka, zanurzających się w mgłę jak w puchowe łoże, położyli się tam niby wśród dobrze natrząśniętych poduch i nim przykryła ich aż po szyje pękata mleczna pierzyna, zdążyłem jeszcze ujrzeć kształtną postać, ciężkie pełne piersi, ustępujący miękko wypukły brzuch, doskonałe w swojej krągłości biodra i pulchne uda,<br>i wkrótce zniknęli: biel pochłonęła biel i pozostał tylko ruch i głos, ale i one pogrążały się niespiesznie w ubijanej ich ciałami śnieżnej pianie,<br>ale okazało się to tak natarczywe, że mimo woli, czując
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego