ręce, kopną to, co plącze się pod nogami. Nieprawda - partytura "Stomp" (jeśli taka rzeczywiście istnieje) została rozpisana bardzo szczegółowo. Tu w grę nie wchodzą jakieś działania przypadkowe, dowolna improwizacja. Ci z widzów, którzy mieli do czynienia z instrumentami perkusyjnymi (albo mają po prostu dobre wyczucie rytmu), wiedzą, że najmniejsza pomyłka któregokolwiek z aktorów, jedno więcej czy jedno mniej machnięcie gazetą, może okazać się katastrofą. Zabawne, ale w pozornym chaosie panuje wręcz wojskowy porządek i logika.<br><br>"Stomp" nie narodził się w Nowym Jorku, ale na ulicach angielskiego Brighton. W latach 80. (jeszcze pod inną nazwą) był zjawiskiem zupełnie niecodziennym i dla wielu