iż w drodze powrotnej mógł już nam towarzyszyć o własnych siłach, co chwila posrywając czymś żółtym po chodniku.<br>- Musimy z nim pochodzić, aż się całkiem wypróżni - zaopiniowała Baata, a więc chodzimy sobie, spacerujemy pomalutku, zwiedzamy miasto, aż tu nagle - kogoż to my widzimy! (Oczywiście była to Iwonka z Robertem i - ku mojemu zaskoczeniu - wózkiem dziecięcym z niemowlęciem w środku. Iwonki bym nie poznał; miała zupełnie inny kolor włosów, a do tego przestała chodzić w okularach. Roberta ujrzałem po raz pierwszy, był zupełnie zwyczajny; nosił, rzecz jasna, wąsy i spodnie od dresu.)<br>- Wywołaliśmy wczoraj twojego ducha - powiedziała Baata do Iwonki, gdyśmy się