Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Opowiadania drastyczne
Rok powstania: 1968
mi wóz i wpadłem na słup. Głową rozbiłem szybę. Ale to nic poważnego. Lekkie zadrapania.
Joanna posmutniała, po chwili jednak uśmiechnęła się i podała mi usta do pocałunku. Nie miała żadnych podejrzeń.
Wrześniowe słońce rozsypywało złociste blaski po stole, który nakryłem ze zwykłą starannością.
Napełniłem kieliszki starką i przyniosłem z kuchni tacę zastawioną różnymi przysmakami. Joanna lubiła nasze sobotnie uczty i cieszyła się każdą kulinarną niespodzianką.
- Rydze! - zawołała z radością, opróżniając łyżką patelnię. - Jaki ty jesteś miły! Szkoda, że muszę jeść je sama...
Joanna wiedziała, że odkąd w dzieciństwie zatrułem się grzybami, nabrałem do nich nieprzezwyciężonego uprzedzenia.
Wypiliśmy wódkę, a potem
mi wóz i wpadłem na słup. Głową rozbiłem szybę. Ale to nic poważnego. Lekkie zadrapania.<br>Joanna posmutniała, po chwili jednak uśmiechnęła się i podała mi usta do pocałunku. Nie miała żadnych podejrzeń.<br>Wrześniowe słońce rozsypywało złociste blaski po stole, który nakryłem ze zwykłą starannością.<br>Napełniłem kieliszki starką i przyniosłem z kuchni tacę zastawioną różnymi przysmakami. Joanna lubiła nasze sobotnie uczty i cieszyła się każdą kulinarną niespodzianką.<br>- Rydze! - zawołała z radością, opróżniając łyżką patelnię. - Jaki ty jesteś miły! Szkoda, że muszę jeść je sama...<br>Joanna wiedziała, że odkąd w dzieciństwie zatrułem się grzybami, nabrałem do nich nieprzezwyciężonego uprzedzenia.<br>Wypiliśmy wódkę, a potem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego