mąż niewiarołomny<br>Potrafi kochać wierną żonę,<br>Tak lud warszawski, lud niezłomny,<br>Pokochał miasto swe zburzone.<br>I cóż, kołtunie? Nic nie wskórasz<br>Robotą krecią i przebiegłą,<br>Warszawa jest! Warszawski murarz<br>Pokonał cię czerwoną cegłą.<br><br>Wsłuchaj się rankiem w zgiełk ulicy,<br>Przejdź Nowym Światem aż do Trasy,<br>Spójrz, jak wesoło przodownicy<br>Młotami kują nowe czasy.<br>Co tydzień nowe kamienice,<br>Co dzień bieleją nowe tynki -<br>Lud miłujący swą Stolicę,<br>Stolicy składa upominki.<br><br>Przed sześciu laty - czy pamiętasz? -<br>Niosłeś Warszawie swe requiem,<br>Do miasta szedłeś, jak na cmentarz,<br>A dzisiaj - patrz: to miasto żyje!<br>To miasto huczy, tętni, śpiewa,<br>A śpiew surowy to i prosty