Typ tekstu: Książka
Tytuł: Klechdy domowe
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1960
smutniała z każdym dniem coraz bardziej.
Snuła się po kamieniczce, stawała blada przy oknie i godzinami patrzała na uliczkę. Ożywiała się jedynie wtedy, gdy ktoś zakołatał do domu. Poprawiała wtenczas suknię, zbiegała pośpiesznie po schodach, otwierała drzwi i cofała się do swej izdebki, rozczarowana i smutna. Zasłuchana w tykanie i kuranty zegarów, ocierała łzy toczące się po policzkach, pochylała głowę i nuciła cichutko:
Dzwonią zegary,
a ja smutna płaczę,
biją zegary,
ja się niepokoję,
myślę, że Stanko
już w dźwierze kołacze,
a to serduszko
puka w piersi mojej.
Nie pojawiał się jednak ten, na kogo czekała, choć wiele ludzi odwiedzało dom
smutniała z każdym dniem coraz bardziej. <br>Snuła się po kamieniczce, stawała blada przy oknie i godzinami patrzała na uliczkę. Ożywiała się jedynie wtedy, gdy ktoś zakołatał do domu. Poprawiała wtenczas suknię, zbiegała pośpiesznie po schodach, otwierała drzwi i cofała się do swej izdebki, rozczarowana i smutna. Zasłuchana w tykanie i kuranty zegarów, ocierała łzy toczące się po policzkach, pochylała głowę i nuciła cichutko: <br>Dzwonią zegary, <br>a ja smutna płaczę, <br>biją zegary, <br>ja się niepokoję, <br>myślę, że Stanko <br>już w &lt;orig&gt;dźwierze&lt;/&gt; kołacze, <br>a to serduszko <br>puka w piersi mojej. <br> Nie pojawiał się jednak ten, na kogo czekała, choć wiele ludzi odwiedzało dom
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego