Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
mriie raź tam zabrał. Pomimo lata ziąb panowal na jej szczycie, gdzie stał kościół przerobiony z dawnej świątyni lowisza, klasztor i ruiny zamczyska, w które wbudo vano restaurację z wielkim tarasem. O niej ź pewnością mówił Wieśniewicz.
-Byłem - odparłem. - Jest tam taras z fantastycznym widokiem.
-A nie zmarzniemy? - zaniepokoiła się kuzynka Sandry. - Po drodze wstąpimy do mnie, wezmę z domu coś ciepłego!
Wstąpiliśmy. Mieszkanie było olbrzymie. Z Wieśniewiczem rozsiedliśmy się w śalonie na wielkiej, wygodnej kanapie. Kuzynka poszła się przebrać, nas zostawiając z butelką mocnego ziołowego likieru, który jej zdaniem miał nam dodać sił po kąpieli. Wróciła po dobrej chwili ślicznie
mriie raź tam zabrał. Pomimo lata ziąb panowal na jej szczycie, gdzie stał kościół przerobiony z dawnej świątyni lowisza, klasztor i ruiny zamczyska, w które wbudo vano restaurację z wielkim tarasem. O niej ź pewnością mówił Wieśniewicz.<br>-Byłem - odparłem. - Jest tam taras z fantastycznym widokiem.<br>-A nie zmarzniemy? - zaniepokoiła się kuzynka Sandry. - Po drodze wstąpimy do mnie, wezmę z domu coś ciepłego!<br>Wstąpiliśmy. Mieszkanie było olbrzymie. Z Wieśniewiczem rozsiedliśmy się w śalonie na wielkiej, wygodnej kanapie. Kuzynka poszła się przebrać, nas zostawiając z butelką mocnego ziołowego likieru, który jej zdaniem miał nam dodać sił po kąpieli. Wróciła po dobrej chwili ślicznie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego