się więc nie należy.<br>Kotwicę zarzuciłem pod oknem, naprzeciwko barku i zza masywnego, świerkowego stołu jak z mostka kapitańskiego obserwowałem rozwój sytuacji. Po zdobyciu i otwarciu menu, powitał mnie Witkiewiczowski konterfekt Jana Krzeptowskiego-Sabały, który polecał warzone po góralsku m.in.: <dialect>ciepluśkie hauski</> ze skwarkami z <dialect>wyndzeliny</> za 7 zł, <dialect>kwaśnicę</> warzono na <dialect>stuce</>, z grulami 7 zł, <dialect>łytko z jagniycia, upiecone jak na sałasie</> 25 zł, <dialect>sabałowo miche</> á 25 zł, <dialect>gynś młodo upiecono z nadziywkom orawskom</> w cenie 22 zł, a z ryb <dialect>pstronga z potoka upieconego</> na maśle 6,5 zł/10 dkg.<br>Z jadła <dialect>ceprowskiego</> meldują się