bezmyślnie w jeden punkt.<br>- Przypuszczam, że my oboje bardziej realnie odczuwamy to, co się stało, aniżeli Andrzej. Spójrz, jaki jest opanowany i spokojny. Żal mi go okropnie. To było takie dobre małżeństwo. A Irena... Mój Boże... Ile niesprawiedliwości losu kryje się w tym, że to właśnie ona musiała umrzeć... Taka ładna, dobra, czarująca. Małoż to jest ludzi nikomu niepotrzebnych, będących ciężarem dla siebie i dla innych?... Dlaczego Irena?<br>Ceremonia pogrzebowa przedłużała się i Wiktor snuł swoje rozważania półgłosem, monotonnie, przekazując Annie myśli, które zazwyczaj nurtują każdego, kogo smutny obrządek sprowadza na cmentarz. Zresztą ciepły, wiosenny dzień usposabiał raczej pogodnie. Drzewa okryte