Adama i to jest zboczenie.<br>Miał zawsze na wszystko gotową odpowiedź. Nikomu nie udawało się wyjść zwycięsko z utarczki słownej z Arturem. Zdarzało mu się, jakkolwiek nieczęsto, posłużyć się jakimś trywialnym zdaniem. Kiedy się jednak zreflektował, że przedobrzył sprawę, potrafił przeprosić rozmówcę i w zamian ofiarowywał wyrafinowany komplement, którym oczywiście łagodził sytuację.<br>Krakowskie lata Artura nie przyniosły mu korzyści materialnych, mimo że dużo pisał i rysował dla "Dziennika Polskiego". Mieszkał w skromnym pokoju, zapełnionym meblami, które pozostały w spadku po Niemcach, gdy miał jakąś większą gotówkę, przepuszczał ją w okamgnieniu, szastając pieniędzmi, kupując prezenty, jeśli mu nagle przyszło do głowy kogoś