cóż było łudzić się?... "Chmurne i łez pełne myśli nocne [...] Cóż my dla siebie? Za wiele byłoby szczęścia mieć serce pewne [...] Złoty mój ptak skrzydlaty!... Ja - niegodnam!"<br><br><br> Wydaje się z perspektywy lat i z późniejszych jeszcze, nowych zauroczeń już nie Franciszkiem, lecz innymi "złotymi ptakami skrzydlatymi", że jej serce, stale łaknące miłości i pragnące dawać ją wzajemnie, niekoniecznie musiało wybrać "przystojnego oficera o twarzy rasowego ziemianina". Wybrało go dopiero po śmierci Nahorskiego jej pragnienie wypełnienia pustki, ustawiło obraz Godlewskiego na całkiem innym niż dotychczas miejscu, w innym świetle, nadając teraz tym samym ruchom, słowom, spojrzeniom - odmienne, nowe znaczenie. Zaczęła pracować z