pan ufa, że na pewno przyjdę - gorąco zapewniła Henrysia. <br>Potem się rozstali. <br>Pan, ciągle się jeszcze uśmiechając, odjechał w skok, Henrysia, mocno spocona, zegnała krowy na łąkę. <br>Kiedy powróciła Stefka, spotkały ją gorzkie wyrzuty. Dlaczego nie wytłumaczyła dokładnie, na czym polega pasanie? Co jest szkoda, a co nie? Jak odróżnić łan młodego zboża od łąki i w ogóle co krowom wolno, a co jest im wzbronione? <br>- Ji... jak tam sobie pojadły trochę dworskiego owsa, wielkie rzeczy! - machnęła niedbale ręką Stefka. <br>Henrysię aż podrzuciło z oburzenia. <br>- Tak, ale ja teraz będę musiała płacić! - krzyknęła. - A zresztą jak cudze, to cudze, nie wiesz