Typ tekstu: Książka
Autor: Płoński Janusz, Rybiński Maciej
Tytuł: Góralskie tango
Rok: 1978
i obaj z Sucheckim wyskoczyli z wozu. Błyskawicznie podrzucili przód wozu, pod który Kurawicz podstawił dwie drewniane kobyłki, mechanicy rzucili się pod samochód.

- Panie - odezwał się taksówkarz trzymający dodatkową lampę - z tego nic nie będzie. To na parę godzin roboty. Śrub tam różnych pełno, dojście do nich trudne, tak na łapu capu nie idzie.
- Pójdzie, niech się pan nie boi - uspokajał go Piekarski, ale widać było, że sam jest zdenerwowany. Co chwila spoglądał na zegarek.
Spod samochodu, pod którym leżało czterech mechaników, słychać było tylko urywane zdania.
- Przytrzymaj.
- Daj siedemnastkę.
- Poszło.
Widać było, że mechanicy są rzeczywiście znakomici. Wszystko mieli doskonale przygotowane
i obaj z Sucheckim wyskoczyli z wozu. Błyskawicznie podrzucili przód wozu, pod który Kurawicz podstawił dwie drewniane kobyłki, mechanicy rzucili się pod samochód.<br>&lt;page nr=102&gt;<br>- Panie - odezwał się taksówkarz trzymający dodatkową lampę - z tego nic nie będzie. To na parę godzin roboty. Śrub tam różnych pełno, dojście do nich trudne, tak na łapu capu nie idzie.<br>- Pójdzie, niech się pan nie boi - uspokajał go Piekarski, ale widać było, że sam jest zdenerwowany. Co chwila spoglądał na zegarek.<br>Spod samochodu, pod którym leżało czterech mechaników, słychać było tylko urywane zdania.<br>- Przytrzymaj.<br>- Daj siedemnastkę.<br>- Poszło.<br>Widać było, że mechanicy są rzeczywiście znakomici. Wszystko mieli doskonale przygotowane
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego