to mało, trzeba podejść psychologicznie. Cyka, to cyka, pokażemy ją konduktorom czy tam maszyniście, znajdzie się dwóch odważnych, wyniosą ją w pole i cześć pracy! Co nam z budzika mojej babki w polu? Musi się zdarzyć coś, co ich gwałtownie wystraszy, tak żeby narobili krzyku i sami zaczęli pryskać w las... Ci konwojenci też. Ona musi zacząć nagle coś robić, jakoś warczeć albo co... Na bombach zegarowych nikt się nie zna, byle hałas wystarczy...<br>- Albo żeby nagle zaczęła świecić - powiedział Włodek z akcentem rozpaczy.<br>- No i co? - spytał Stefan z rosnącym zainteresowaniem. Reszta słuchała w nabożnym skupieniu.<br>- No i, cholera, nic