po następnych kieliszkach znowu powróciła nadzieja, a raczej cień nadziei, że w tej potworności odnajdzie dla siebie jakiekolwiek życzliwe miejsce.<br>Pamiętała o żurawiach tańczących w dolinie w takt niesłyszalnej muzyki, którą miały w sobie, muzyki napisanej na zachodzące słońce, szum trzcin w słabych porywach wiatru i echa dobiegające z pobliskiego lasku.... Tej muzyki nie słyszała, a przecież wiedziała, że istnieje, że jest, że trwa, że słyszą ją żurawie i właśnie przy niej tańczą i kochają się, i są szczęśliwe.<br>Wypiła ostatni kieliszek, jęknęła, bo przecież nic nie jadła, a tylko piła i piła, i przypominając sobie tamtą bagienną dolinkę spowitą mgłą