Boruch podniósł głowę i zobaczył, że to w sąsiedniej kamienicy z trzaskiem rozwarło się okno na pierwszym piętrze. Boruch był bardzo maleńkiego wzrostu, płot mu przeszkadzał dojrzeć, co się w tym oknie dzieje, więc odbiegł na drugi koniec podwórka i wgramolił się na pakę ze śmieciem. W rękach trzymał kurczowo latawca, Anielka, dokuczliwa i zła, wrzeszczała, ciągnąc za szmaciany ogon, lecz Boruch zapatrzony nie słuchał. W rozwartym oknie domu naprzeciw stała pani, którą już trochę znał, straszna i pociągająca zarazem. Pani czesała grzebieniem włosy krótkie, lecz bujne, wzrokiem zaś błądziła gdzieś ponad kominem ich dachu. Najstraszniejsze było, że nie miała na