krewnych, on - sierota weterański, siadywał przed tym lustrem, uprzejme miny sam do siebie wyrabiają z nudów albo w twarz swoją tęsknie wpatrując się, żeby odgadnąć, który rys ojca-bohatera przypomina, a który matkę - z gorącego kraju prześliczną podobno kobietę. I tu masz! - na progu Polski lusterko to moje, męczeńską pamiątkę, <foreign>le vrai type polonais</> rozbił w drzazgi... Zapłakałam. Ciotka długo kłóciła się, zawołali konduktora, ale ja uciekłam z przedziału i już tylko ze strachem, z nienawiścią patrzyłam z daleka, jak grubas później kiełbasę żarł, wódkę popijał, a Luiza pani de Staël romans wyjęła, żeby swoją edukację grubianina pognębić.<br>Róża zaśmiała się