do tego obok, w lasku,<br>Piec własnego wynalazku.<br>Kto dostarczy kupę śniegu<br>I dorzuci mi do tego<br>Połeć sadła lub słoniny,<br>Ten w niespełna pół godziny<br>Prosto z pieca na śniadanie<br>Placków tłustych niesłychanie<br>Pełny taki wór dostanie.<br><br>Mówiąc to potrząsnął worem,<br>Że aż z wora nad otworem<br>Buchnął, mile łechcąc w chrapach,<br>Pieczonego ciasta zapach.<br>Zaś Witalis prawił dalej:<br><br>- Mnie bynajmniej się nie pali,<br>Takie placki stale jadam,<br>Ale sobie trud ten zadam,<br>By wyżywić was do wiosny,<br>Bo wasz wygląd jest żałosny.<br><br>Co za placki! Szkoda gadać!<br>Mógłbym tydzień opowiadać<br>O ich cudnym aromacie,<br>O ich smaku! Otóż macie