nad poziomem morza. światło zbyt jasne, by choć na chwilę zdjąć okulary słoneczne, wysokość tak duża, że kręci się w głowie i brakuje oddechu. Nieznośne gorąco w południe, przenikliwe zimno w nocy. Brak cywilizacji - tej naszej cywilizacji, brak wody, brak jedzenia. Bezsenne noce w przydrożnych wioskach i dziwne, podobne do letargu drzemki, gdy nasz landcruiser z trudem stacza się po kamieniach w dół z kolejnej pięciotysięcznej przełęczy. Tak jest w Tybecie - w podróży z Kathmandu do świętego miasta Lhasy.<br><br>Droga przyjaźni<br>Szlak łączący Kathmandu i Lhasę, nazwany szumnie Drogą Przyjaźni, tak jak i paręset lat temu, istnieje raczej w opowieściach podróżników