dokąd chce.<br> Pociąg był towarowy, długi. Naliczył <br>czterdzieści siedem wagonów (i tylko trzy razy się pomylił, <br>a dwa razy zaczynał od początku), zagapił na cysternę <br>z dziwacznym napisem, zgubił do reszty rachubę. Czerwonym <br>światełkiem na platformie ostatniego wagonu był znajomy <br>z widzenia kolejarz. Nim chłopczyk zdecydował się krzyknąć <br>dzień dobry, lokomotywa szarpnęła wagony, kolejarz odwrócił <br>się do Franciszka i płotu plecami, i nie było już <br>z kim rozmawiać.<br>Do szóstej, kiedy to rozdzwoniły się wieże dużego <br>kościoła, mała dzwonnica i sygnaturka na kaplicy przy <br>szpitalu, naliczył na drodze pięciu rowerzystów, trzy <br>krowy, stado gęsi, jednego psa, osiemnaście furmanek i kulawego <br>wyrostka