wzniósł wysoko<br>ramiona, aż w kłębach pary rozpłynęły się mu palce, jak dłonie olbrzyma<br>w obłokach, i w takiej pozycji zastygnął.<br> Robotnicy pili poncz, cmokając, zanurzali w nim nosy spiczaste i<br>różowe i pochylali się ku sobie w zadowoleniu porozumiewawczym.<br> W ogromnym hallu fabrycznym słychać było tylko mlaskanie języków i<br>łomot serca pana Osiełka, który przyglądał się temu wszystkiemu<br>przerażony.<br> Serca wycięte w nogach ławy napełniały się powoli niebieskim<br>powietrzem wieczoru. Osiełek usuwał się coraz dalej i dalej, w mrok,<br>nie chcąc być poznanym, i w końcu prześlizgnął się do sali poprzedniej.<br> Widział z dala głowy, pochylające się, to podnoszące, i