Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Podhalański
Nr: 47
Miejsce wydania: Zakopane
Rok: 1999
złotówkę do specjalnego automatu, uwalniając tym samym wózek na zakupy. To zawsze była jego rola. Był dumny, gdy mu się to udało zrobić samemu. Rodzina C. zniknęła za drzwiami potężnego sklepu. Maria spojrzała jeszcze na swoje auto. Pięknie lśniło w słońcu.
Jasiek dostał małe klocki lego, a Marek jakiegoś plastikowego ludzika. - Z Carrefouru wychodziłam za dziećmi. Zobaczyłam, że biegną do mnie. Czułam, że coś się stało. - opowiada Maria C. - Samochodu nie było. Ugięły mi się nogi. Biegałam po placu i krzyczałam, żeby mi ktoś pomógł. Jakiś człowiek podjechał motorowerem, okazało się, że tamtejszy ochroniarz. Powiedział, że mnie spisze. Oczywiście, nikt niczego
złotówkę do specjalnego automatu, uwalniając tym samym wózek na zakupy. To zawsze była jego rola. Był dumny, gdy mu się to udało zrobić samemu. Rodzina C. zniknęła za drzwiami potężnego sklepu. Maria spojrzała jeszcze na swoje auto. Pięknie lśniło w słońcu.<br>Jasiek dostał małe klocki lego, a Marek jakiegoś plastikowego ludzika. - Z Carrefouru wychodziłam za dziećmi. Zobaczyłam, że biegną do mnie. Czułam, że coś się stało. - opowiada Maria C. - Samochodu nie było. Ugięły mi się nogi. Biegałam po placu i krzyczałam, żeby mi ktoś pomógł. Jakiś człowiek podjechał motorowerem, okazało się, że tamtejszy ochroniarz. Powiedział, że mnie spisze. Oczywiście, nikt niczego
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego