Kiedy skończyła się noc, a wstał szary, <br>bez słońca, jakby zadymiony dzień, wydawało się, że góry wodne otoczyły okręt. <br>Wznosiły się nagle z burej powierzchni morza, w kilku rozkołysaniach dosięgały <br>wysokości masztu, a potem zlewały się przerażającą kaskadą, rycząc, hucząc i <br>szumiąc. Większość pasażerów o zielonobladych twarzach dowlokła się do luku. <br>Siedzieli na drabinie podobni stadu małp, łapiąc chciwie powietrze. Nie odstraszała <br>ich chlustająca w luk woda. Nie mogli już wytrzymać na dole. Wszyscy byli chorzy, <br>wszystkimi wstrząsały torsje. Między workami pozostali tylko najsłabsi; po ich <br>ciałach przebiegały mokre szczury. Jeden z worków stoczył się ze stosu i pękł. <br>Grube ziarno