22 grudnia, <br>godzina dziewiąta rano<br>Alfred Sommerbrodt zajadał z wielką przyjemnością niedzielne śniadanie składające się z dwóch sadzonych jajek i patrzył na krzątającą się po kuchni żonę. Z równą przyjemnością podziwiał porządnie wyszorowaną kuchnię i swój policyjny mundur wiszący na wieszaku przy kuchennych drzwiach, które były jednocześnie drzwiami wyjściowymi ich małego mieszkania na tyłach sklepu rowerowego Stangena przy Trebnitzerstrasse. Sommerbrodt cieszył się, że za chwilę włoży mundur, szynel, czako, do pasa przymocuje pałkę, która teraz leżała na wielkim liczniku prądu, i ustawi się, jak co dzień, na Trebnitzer Platz, by kierować ruchem. Jego żona znacznie mniej się cieszyła.<br>- Nawet w niedzielę