w sanktuarium.<br>Nie bałam się odkrycia, złapania, napotkania kogoś, nie bałam się niczego. Duszę przepełniała mi triumfująca, jadowita mściwość. Obejrzałam apartament dokładniej, znalazłam dekoracyjnie ułożone owoce na srebrnej paterze, sprawdziłam, czy nie sztuczne, z trudem powstrzymałam się od pożarcia wszystkich wraz ze skórą i pestkami, zjadłam jednego banana i jedną mandarynkę, po czym trafiłam do łazienki. I tu wreszcie spojrzałam w lustro.<br>To, co ujrzałam, przechodziło najśmielsze oczekiwania. Nieboszczka po kilku ekshumacjach byłaby przy mnie okazem zdrowia i urody. W dodatku musiałaby to jeszcze być nieboszczka pochowana nie w trumnie, a luzem, tak, żeby ziemia cmentarna miała do niej swobodny dostęp