zaoponowałem. Ksiądz na to twardo: <br>- Nie, proszę pana. Chodził pan do nich nie dlatego, bo liczył pan na to, że się przejmą, ponieważ zostało złamane prawo, ale dlatego, bo liczył pan, że poruszy pan ich serce, ponieważ skrzywdzono panu ojca!<br>- Może - przyznałem. - A widzi pan!<br>Jeżeli dotąd dotykaliśmy tematów tylko marginesowo związanych z naszymi sprawami, po ostatnich zdaniach zaczęliśmy <page nr=178> znów mówić o nich wprost. Pierwszy nie wytrzymał ksiądz Piolanti.<br>- Pan miał pewne szanse, ja tutaj chyba żadnych - powiedział.<br>- A czym się one w istocie różnią? - spytałem. Odpowiedział:<br>- Pan przybył tu, żeby wyprostować los jednego człowieka. Ja wielu, bardzo wielu. Dopiero w