się od panienek. I to nie tylko takich, jak ta starsza pani z bulwaru Malecon. Trudno przejść spokojnie kilkadziesiąt metrów przez centrum kubańskiej stolicy, aby nie być dopadniętym przez dziewczyny kochające się za prawdziwe pieniądze, czyli dolary. <br>Niektóre z nich są wprost śliczne. Aż dziw bierze, że sprzedają się za marne 10-20 dolarów, zamiast szukać szczęścia jako aktorki czy modelki.<br>- Jesteśmy wolne, wyzwolone - rechoce Juana, która wyjaśnia mi swoją życiową filozofię. - Jak mam ochotę iść z jednym czy dwudziestoma facetami do łóżka, to moja sprawa, moje ciało. Ja tu jestem <foreign>Comandante</> - dodaje z uśmiechem, głaszcząc się po policzkach, jakby przygładzała