smętnej.<br>Dzierżą one w dłoniach, uniesionych w górę, kinkiety w kształcie płomienia - o ile płomień ma kształt. Wieczorem klatka schodowa odrealniała się, stawała się umowna jak dekoracja w teatrze, a to dzięki temu, że kinkiety pociągnięto niebieskim lakierem przeciwlotniczym, aby stłumić ich światło.<br>Na drzwiach mieszkania, wysokich, dwuskrzydłowych, zbudowanych z masywnego dębu, mosiężne paszcze lwów trzymały w zębach grube koła z tego samego metalu. Drzwi otwierały się powoli, pełne ciężkiego majestatu dębowego. Wydawało się, że nie służą do otwierania, lecz raczej przeznaczono im rolę ochrony zasobnego wnętrza. Teraz było ono puste. Dostatek przeszłości można było odczytać z sufitów bogatych w stiukowe