nawzajem rzeczy.<br>To nie było takie proste: "Kocham cię, chodź do mnie do domu, niech się nasycę tobą". Roman bowiem kochał dwie istoty, uczucia jego płynęły dwoma łożyskami - jednym ku pannie Heli, tej cielesnej, co żyła i poruszała się za ladą bufetu i wokoło pieca buchającego parą, drugim ku pewnej mglistej istocie, którą wyodrębnił od tamtej i jakby uniezależnił. Stało się to następnego dnia po owym pamiętnym wieczorze. Miał wolne i trawiony nagle wzbudzoną miłością błądził po Plantach w pobliżu dworca kolejowego. Deszcz nie padał, natomiast zgniłe, mokre zimno przejmowało do kości, a gęsta mgła, uwięziona wśród kosmatych gałęzi, zasłaniała kamienice