mu przyszło na usta to dziecinne zawołanie, ani kogo w ten sposób przyzywał. <br>Jego własna matka, Ginewra, dawno umarła. Zresztą była to pijaczka, od której <br>tylko szturchańce otrzymywał, a za to, gdy postarzała, on ją bił, gdyż wykradała <br>pieniądze na wino. Jakiej matki wzywał, nie wiedział, a jednak powtarzał: mamma <br>mia!<br>Choć nikt nie przyszedł, myśli jego wzięły inny obrót i to już było wytchnieniem. <br>W uszach zabrzmiały nie zauważone poprzednio słowa Antonia: "Mogłeś tego nie <br>robić... Nikt ci nie kazał..." Ano, rzeczywiście, rzeczywiście. Nie był dzieckiem, <br>wiedział, na co się porywa... Palatyn obiecywał mu, że go zabierze ze sobą, <br>, ale