Typ tekstu: Książka
Autor: Grochowiak Stanisław
Tytuł: Seans
Rok: 1997
małżeństwie. Taką prawdę, że przynajmniej od roku Ewa już mnie nie kochała.
Kuba bawi się, dmuchając dym do butelki po piwie.
- A dziwisz się?

Nie, aż tak farsowo nie było, iżbym z walizką zjawił się z rana u Mileny. Wyczucie teatralnych form sprawiło, że - wbrew chęci - podałem taksówkarzowi inny adres, mianowicie ulicę Narbutta. Tam także, choć z innych względów, nie było mi zręcznie prosić o azyl, ale żadnej trzeciej możliwości nie miałem. Mama spała jeszcze, więc otworzył mi w pidżamie Maciej D. Im sławniejszy człowiek, tym śmieszniej prezentuje się wyciągnięty z wyra, rozczochrany, z zaropiałymi, szczurzymi oczkami - mnie wszakże nie było
małżeństwie. Taką prawdę, że przynajmniej od roku Ewa już mnie nie kochała.<br>Kuba bawi się, dmuchając dym do butelki po piwie.<br>- A dziwisz się?<br><br> Nie, aż tak farsowo nie było, iżbym z walizką zjawił się z rana u Mileny. Wyczucie teatralnych form sprawiło, że - wbrew chęci - podałem taksówkarzowi inny adres, mianowicie ulicę Narbutta. Tam także, choć z innych względów, nie było mi zręcznie prosić o azyl, ale żadnej trzeciej możliwości nie miałem. Mama spała jeszcze, więc otworzył mi w pidżamie Maciej D. Im sławniejszy człowiek, tym śmieszniej prezentuje się wyciągnięty z wyra, rozczochrany, z zaropiałymi, szczurzymi oczkami - mnie wszakże nie było
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego