czeka, nie dopuszczałem do siebie nie tylko smutku krajobrazu, ale i nastroju ojca i macochy, którym też daleko było do pogody. Dla ojca Miedzyń był sporą porażką życiową, a przecież nie zdawał sobie jeszcze sprawy, jakie straty czekają go w związku z niefortunną sprzedażą, która już po jego śmierci miała mieć swój finał w licytacji majątku. Co prawda, moje życie nawet na tej uszczuplonej do dwóch-trzech pokoji wieczornej przestrzeni biegło nie wspólnie, a raczej obok życia rodziców i tylko czasem, już w łóżku, kiedy się położyłem, lub obudziłem w głębi nocy, dobiegał mnie przez ścianę dialog ojca z macochą, w