Pomniejszenie<br>Już jaśniej, coraz jaśniej, chociaż mgła znad Hudsonu i zimny smog wciąż zamazują bryły trzynastopiętrowych kamienic, zacierają linie gzymsów, powlekają wilgotną śniedzią chromowane pyski pokiereszowanych plymouthów i oldsów zaparkowanych ciasno przy kamiennych chodnikach, których lico w jasne dni rozbłyskuje płateczkami miki - lecz nie dzisiaj, bo w ten ostry poranek mikowe lusterka oślepły, zaciągnęły się bielmem szronu i wilgoci stężałej w lodowe igły. Chodniki są puste, nie słychać jeszcze kroków, idący nad chodnikami wiatr zza rzeki szeleści czarnym plastikiem worków na śmieci, omiata beżowe hot-dogi psich kup i krwawy płat rozdeptanej pizzy tuż pod oknami czteropiętrowego domku, z tych, które