się ku tapczanowi, dno drżało pod ich ciężarem, Tłusta przewalała się bez oporu, a kałdun lewiatana nadymał się i opadał, popchnął wreszcie Morda Tłustą na tapczan, przy kałdunie zaczął pletwami grzebać, jak by to na przykład czynił inżynier przy rozporku; niknąć poczęli Wiatorowie, na próżno grymasami o pomoc mnie prosili, milczałem, potworność zapanowała wszechwładna, trwało straszliwe parzenie się lewiatana z krową morską, zniknęły ciała Wiatorów, głowy ich tylko chwiały się poruszane martwą falą ołowiowego światła. "Wanda, musisz coś powiedzieć" - odezwała się głowa inżyniera, "tak, muszę coś powiedzieć, ale ty jako mężczyzna powinieneś coś przedtem zrobić, na czyn się zdobyć, na czyn