Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Fakt
Nr: 01.14 (11)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2004
Tam przeprowadzono operację i transfuzję. - Gdy się ocknęłam, lekarz powiedział mi, że przywieziono mnie w ostatniej chwili - mówi blada jak śmierć Marzena.
Szczupła sympatyczna dziewczyna 2 stycznia w szpitalu przy Roosevelta w Piotrkowie urodziła synka. Niestety, lekarze zostawili jej resztki łożyska. Wróciła do Michałowic, ale czuła się bardzo źle. W minioną sobotę około 1 w nocy zaczęła krwawić. - Byłam przerażona. Wszystko było skąpane we krwi. Marzenka straciła przytomność - mówi Barbara Mikołajczyk (46 l.), mama Marzeny. Zatelefonowała po pogotowie.
Nie chcieli przyjechać
- Dyspozytorka powiedziała mi, że pogotowie nie przyjedzie, bo nie ma ginekologów, i żebym sama organizowała transport do szpitala - dodaje. Państwo
Tam przeprowadzono operację i transfuzję. &lt;q&gt;- Gdy się ocknęłam, lekarz powiedział mi, że przywieziono mnie w ostatniej chwili&lt;/&gt; - mówi blada jak śmierć Marzena.<br>Szczupła sympatyczna dziewczyna 2 stycznia w szpitalu przy Roosevelta w Piotrkowie urodziła synka. Niestety, lekarze zostawili jej resztki łożyska. Wróciła do Michałowic, ale czuła się bardzo źle. W minioną sobotę około 1 w nocy zaczęła krwawić. &lt;q&gt;- Byłam przerażona. Wszystko było skąpane we krwi. Marzenka straciła przytomność&lt;/&gt; - mówi Barbara Mikołajczyk (46 l.), mama Marzeny. Zatelefonowała po pogotowie.<br>&lt;tit1&gt;Nie chcieli przyjechać&lt;/&gt;<br>- Dyspozytorka powiedziała mi, że pogotowie nie przyjedzie, bo nie ma ginekologów, i żebym sama organizowała transport do szpitala - dodaje. Państwo
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego