między nimi wybuchła nagle, po tym jak matka wlała jej w tyłek, i obrażasz się, bo czujesz się oszukany, że karmiła cię paszkwilanckim opisem domu i mamusi; konfrontowałeś to z wizerunkiem pani Hrabicz z zupełnie innej epoki i masz do Mileny żal... Posłuchaj, akurat to, że jej wlała, to dla mnie małe piwo, sam bym wlał piętnastce, co zrywa się na giganty i puszcza. Ale spójrz na to od strony Mileny: na pewno dużo cierpliwości - i to sprzecznej z charakterem - wymagało, by pozytywnie odnosiła się do matki, prawdopodobnie w tym układzie uważała się za wierzycielkę i według mnie jakoś tam słusznie