wie co, krew się leje, nawałnica przewala, a ta niezmiennie pyta, jak w pracy, co ją obchodzi moja praca, niech się lepiej zajmie swoją, coś niewiele z niej szmalu, chyba nie zamierza żyć na mój rachunek, chociaż i tego można się po niej spodziewać, mąż zaspokaja wszystkie moje potrzeby, rżnie mnie, kiedy tylko mam na to ochotę, a ostatnio kupił mi Ferrari, to by było życie, ale nic z tego, maleńka, męża pewnie niedługo wypierdolą z pracy i koniec marzeń i perspektyw, milczenie się przedłuża, Joanna patrzy na niego wyczekująco, mogę po prostu wstać i wyjść, nie ma przecież przymusu odpowiadania