Typ tekstu: Książka
Autor: Marek Soból
Tytuł: Mojry
Rok: 2005
nawet na chleb rano, musiałam te pięć dych dostać. Modliłam się tylko, żeby mnie nie naciął, ale w porządku był, zapłacił. Chyba mu się po prostu spodobałam, bo telefon chciał do mnie, ale ja wiedziałam, że tam już nie mam co szczęścia szukać. Źle zaczęłam.
Rano wsiadłam w pociąg. Nad morze pojechałam, do Gdańska, sezon się zaczynał, lato szło, pomyślałam, że tam będzie łatwiej, zresztą ja lubię morze. Za mieszkanie nie zapłaciłam, za prąd też nie, wymknęłam się o piątej rano, kiedy wszyscy spali, jak złodziejka jakaś. Ten jeden raz kogoś okradłam, głupio mi, jak sobie przypomnę, ale co miałam zrobić
nawet na chleb rano, musiałam te pięć dych dostać. Modliłam się tylko, żeby mnie nie naciął, ale w porządku był, zapłacił. Chyba mu się po prostu spodobałam, bo telefon chciał do mnie, ale ja wiedziałam, że tam już nie mam co szczęścia szukać. Źle zaczęłam.<br>Rano wsiadłam w pociąg. Nad morze pojechałam, do Gdańska, sezon się zaczynał, lato szło, pomyślałam, że tam będzie łatwiej, zresztą ja lubię morze. Za mieszkanie nie zapłaciłam, za prąd też nie, wymknęłam się o piątej rano, kiedy wszyscy spali, jak złodziejka jakaś. Ten jeden raz kogoś okradłam, głupio mi, jak sobie przypomnę, ale co miałam zrobić
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego