na przełęczy, łamać konary. Nigdy nie był tak blisko prawdy, pragnął jej i lękał się, że go przemieni.<br>I wtedy koguty w wiosce zaczęły piać ochryple jak na trwogę, zawtórowały im w szopie młodziki niewprawnymi głosami. Z głębi budynku dobiegło wołanie Margit, pełne sennej trwogi.<br>Wszedł do środka.<br>Gdy rozchylił moskitierę, pochwyciła go za rękę, przycisnęła kurczowo do rozgrzanej piersi. Serce łomotało pod dłonią.<br>- Przelękłaś się? Przecież jestem - szeptał, a ona wiotczała, z ulgą opadała na posłanie.<br>- Coś tu łaziło blisko. Pewnie szczur - sama sobie tłumaczyła. - Zawołałam, a tyś przepadł. Zrobiło mi się straszno, za siatką w drzwiach widziałam ten wstrętny