Bess wybiera miłość, przybierającą tym razem formę sakralnej prostytucji. Prosi o to sparaliżowany mąż, prosi o to Bóg, swym niskim, wymagającym głosem. Opowieść o każdym kolejnym kochanku przywraca męża Bess do życia, jakby seks, nawet seks chory, przeciwstawiony wszelkim uczuciom i prawom, wytwarzał jakąś mistyczną energię. Film jest dalej piękny, motywacje bohaterów przekonujące, odtwórczyni roli Bess wspaniała w swojej udawanej naiwności. Wiemy już jednak, do czego chcą nas przekonać autorzy filmu, choć to dopiero jego zakończenie przynosi prawdziwe rozwiązanie.<br><br> W rozbudowanym zakończeniu filmu możemy podziwiać historię męczeństwa Jezusa Chrystusa, <orig>zreinterpretowaną</> wedle wszelkich kanonów teologii feministycznej (komentowanej ostatnio z wielką rewerencją na