Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Opowiadania drastyczne
Rok powstania: 1968
jej ruchy, gdy obsługiwała gości. Wkrótce sens mego okupacyjnego życia zaczął sprowadzać się do paru godzin spędzanych w barze. Po wyjściu ze szpitala wsiadałem w rikszę i rezygnując z obiadu jechałem na Wspólną do Diany. Którejś niedzieli zaprosiłem ją na kolację do "Fregaty". Wypiliśmy po parę wódek i zaczęliśmy sobie mówić po imieniu.
- Jesteś najbardziej czarującym mężczyzną, jakiego znałam - powiedziała mi w przypływie szczególnej serdeczności.
- Nie mów tak do mnie, Diano. To zły znak. Mogę się w tobie zakochać.
Był ciepły wieczór, siedzieliśmy przy stoliczku w ogrodzie, pod akacjowym drzewem. które kwitło i upajało swym aromatem. Uśmiechasz się, Agnieszko? Masz rację, to zabrzmiało
jej ruchy, gdy obsługiwała gości. Wkrótce sens mego okupacyjnego życia zaczął sprowadzać się do paru godzin spędzanych w barze. Po wyjściu ze szpitala wsiadałem w rikszę i rezygnując z obiadu jechałem na Wspólną do Diany. Którejś niedzieli zaprosiłem ją na kolację do "Fregaty". Wypiliśmy po parę wódek i zaczęliśmy sobie mówić po imieniu.<br>- Jesteś najbardziej czarującym mężczyzną, jakiego znałam - powiedziała mi w przypływie szczególnej serdeczności.<br>- Nie mów tak do mnie, Diano. To zły znak. Mogę się w tobie zakochać.<br>Był ciepły wieczór, siedzieliśmy przy stoliczku w ogrodzie, pod akacjowym drzewem. które kwitło i upajało swym aromatem. Uśmiechasz się, Agnieszko? Masz rację, to zabrzmiało
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego