tak myślimy. Dlaczego? Czy to może kulturowa i ukryta forma dyskryminacji? Myślę, że rzecz jest prostsza niżby się zdawało. Otóż jak się zdaje, wiąże się to z przekonaniem, że kobieta się "oddaje", a mężczyzna ją "bierze". Zatem przedmiotowe traktowanie kobiety jest w tym rozumieniu bardziej oczywiste. Jednak, rzecz jasna, mężczyzna może sam siebie traktować przedmiotowo (np. jako samca), a kobieta, choć z "biernej" pozycji, również może mężczyznę traktować jako przedmiot zaspokajający jedynie jej popęd seksualny. To oczywiste, że nie są właściwe te tendencje kulturowe, które próbują zapewnić kobiecie swoistą "równość" przez zachęcanie jej do równie zdobywczego i agresywnego zachowania w dziedzinie